czwartek, 5 stycznia 2017

Odziedziczyła po ojcu prawie 200 tys. zł własnych alimentów


Znalezione obrazy dla zapytania alimenty

Ewelina Staniewska z Łodzi nie odrzuciła na czas spadku po tacie. Nie wiedziała, że musi. Kiedy przyszedł pozew z sądu, załamała się. Ojciec zadłużył się, bo nie płacił jej alimentów. Pieniądze dostawała z funduszu alimentacyjnego.

Kiedy skończyła 18 lat, pojechała do firmy ojca. Nie poznał jej. "Co tam słychać?" - zapytał. Nic się nie zmienił. Nadal niezbyt był nią zainteresowany. Zmarł 8 lat temu. Zostawił córce ponad 200 tys. zł długu. W sądzie dowiedziała się, że ma spłacać... alimenty, których ojciec nigdy jej nie płacił. W porę nie odrzuciła spadku. Nie miała pojęcia, że musi to zrobić. Zawalił jej się świat. Złe wspomnienia o ojcu wyparła z pamięci.
Pamięta tylko to co dobre. Nie ma tego dużo. Edyta pamięta, jak ojciec nucił jej piosenki Perfectu i Czerwonych Gitar. To dzięki niemu bardzo lubi taką muzykę. Pamięta też jak w wynajętym aucie pozwolił jej trzymać kierownicę. I jeszcze pamięta wycieczkę do lasu. Bardzo chciałaby opowiedzieć więcej takich historii. - Miałam 3 latka, kiedy rodzice się rozwiedli - wspomina Edyta Staniewska z Łodzi. - Najpierw ojciec widywał się ze mną w wyznaczonych przez sąd dniach. Potem w ogóle przestał. Ja siedziałam pod drzwiami i płakałam, kiedy nie przychodził. Nie chciałam iść spać, czekałam na niego, tęskniłam. Pamiętam jak przez mgłę, że był na mojej komunii. Potem widziałam go jeszcze parę razy. Nie chciał mnie znać, nie utrzymywał ze mną żadnych kontaktów, nie płacił alimentów. Tak bardzo chciałam, żeby się ucieszył, że mnie widzi Mama jest dla Edyty wszystkim. - Była i mamą, i tatą. Pracowała bardzo dużo, żeby mi niczego nie brakowało. Chodziłyśmy razem do muzeum, na lody na Piotrkowską. Kiedyś pojechałyśmy do Kołobrzegu. Tam był wtedy koncert Majki Jeżowskiej. Ale było super - wspomina łodzianka. Edycie jest ciężko, kiedy mówi o tacie. Jej oczy od razu smutnieją. - Jak skończyłam 18 lat, postanowiłam się z nim spotkać. Dowiedziałam się, że ma firmę poligraficzną, pojechałam tam - wspomina Edyta. - Długo się zastanawiałam nad tym czy powinnam się z nim spotkać. Ale bardzo chciałam. Zdobyłam się na odwagę. Poszłam do niego pod pretekstem kserowania książki. Nie poznał mnie. Był zaskoczony, kiedy dowiedział się, kim jestem. Jak gdyby nigdy nic zapytał "co tam słychać?". Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Tak bardzo chciałam, by się ucieszył, że mnie widzi. Tak nie było. Od tego spotkania niewiele się zmieniło pomiędzy ojcem a córką. - Nawet nie pamiętam czy w ogóle wiedział, że zdałam maturę - opowiada Edyta. - To mama była wtedy przy mnie, wspierała mnie, razem kupowałyśmy sukienkę na studniówkę. Edyta nie dostała się na wymarzone studia. Chciała trafić na geografię i turystykę. Musiała zmienić swoje plany. Zaczęła uczyć się na technika usług kosmetycznych. Dzisiaj pracuje w klinice dermatologicznej. Lubi swój zawód. Ojciec zachorował nagle. - Zadzwonił do mnie jego brat. Powiedział, że ojciec leży na OIOM-ie - wspomina Edyta. - Pojechałam szybko do szpitala. Ojciec leżał już pod respiratorem. Nic już nie mówił. Wiele mu chciałam jeszcze powiedzieć. Nie zdążyłam. Następnego dnia zmarł. Edyta nie zdążyła z nim porozmawiać przed śmiercią. Nie zdążyła usłyszeć od niego wszystkiego, co chciała. - Tak bardzo czekałam, że kiedyś powie, że mnie kocha. Nigdy tak nie powiedział. Mama często mówiła, że mnie kocha, że byłam chcianym dzieckiem, dzieckiem miłości. Tak bardzo chciałam usłyszeć to również od taty - zawiesza głos Edyta. - Nie mogłam zrozumieć, dlaczego nie kontaktował się ze mną, dlaczego się mną nie interesował. Przepłakałam przez to wiele nocy. 

[zrodlo:Czytaj więcej: http://www.dzienniklodzki.pl]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz