wtorek, 18 października 2016

Enklawy spokoju dla alimentacyjnych dłużników



Co piąta gmina ignoruje obowiązek przekazywania do biur informacji gospodarczej danych o zaległościach rodziców wobec dzieci. Samorządy tłumaczą się brakiem „mocy przerobowych” w urzędach.

Od ponad roku gminy muszą zgłaszać dane o alimenciarzach niepłacących na swoje dzieci do wszystkich działających w kraju BIG-ów prowadzących listy dłużników. „Do wszystkich” ma specjalne znaczenie, ponieważ samo ujawnianie dłużników alimentacyjnych było możliwe już od 2008 r., z tym że samorządy mogły wybrać dowolne biuro. Zobowiązanie ich do korzystania ze wszystkich BIG-ów miało być bardziej skutecznym narzędziem pomagającym w odzyskiwaniu niezapłaconych alimentów

Wprowadzenie obowiązku nieco pomogło: ujawniony dług alimentacyjny wyraźnie się zwiększył w ciągu ostatniego roku. W przypadku BIG InfoMonitora, jednego z dwóch największych biur informacji gospodarczej, praktycznie się podwoił. W maju ubiegłego roku w jego bazie było 143 tys. dłużników alimentacyjnych z długiem 4,3 mld zł. Obecnie figuruje w niej prawie 281 tys. dłużników z niezapłaconymi alimentami w łącznej wysokości 9,3 mld zł. Średnia zaległość to 33 tys. zł. Rekordzista – mieszkaniec województwa lubelskiego – ma dług w wysokości przekraczającej 470 tys. zł.

Mimo to problem ze ściągalnością alimentów nadal jest duży. Ministerstwo Sprawiedliwości szacuje, że udaje się odzyskać zaledwie jedną piątą należności. Sama skala zadłużenia też jest z pewnością większa, bo danych nie przesyłają wszystkie samorządy, łamiąc w ten sposób ustawowy obowiązek. Według danych BIG InfoMonitor z 2478 gmin informacje do rejestru przesyła 1927. Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitora, uważa, że samorządy popełniają błąd, bo piętnowanie dłużników poprzez umieszczanie ich w bazie jest skuteczne. Przede wszystkim odcina ich np. od nowych kredytów i pożyczek, trudniej jest im również zawrzeć umowę telekomunikacyjną. – To faktycznie działa i potrafi zablokować dostęp dousług finansowych. Dobrze pokazuje to niski odsetek dłużników alimentacyjnych posiadających kredyty bankowe, gdy ogólnie połowa dorosłych Polaków ma w bankach jakiśkredyt, wśród dłużników alimentacyjnych kredytobiorców jest mniej niż 14 proc. – zwraca uwagę prezes Grzelczak.

[ żródło: http://serwisy.gazetaprawna.pl/samorzad/artykuly/981099,ktore-gminy-to-enklawy-dla-alimentacyjnych-dluznikow.html ]

1 komentarz:

  1. Alimentacyjni dłużnicy powinni mieć możliwość odpracowania społecznie swojego długu, przejdą swoistą resocjalizację. Szkoda aby trafiali do więzienia za długi i nie przynosili żadnych korzyści. Ogólnie uważam że branie ludzi za kratki tylko z powodu braku pieniędzy to bardzo chory przepis.

    OdpowiedzUsuń